wtorek, 23 czerwca 2015

Czy mówiłam już, że lubię szyć?


Dobra, szyć to może za dużo powiedziane. Lubię projektować sobie ubrania. Szyciem zajmuje się moja Mamcia, która ma "to coś" i zawsze uszyje mi to, co widzę oczyma wyobraźni a czego nie mogę znaleźć w żadnym sklepie.


Wiem, że dziś jest święto Taty, ale taka Mamcia to praaawdziwy skarb. Odkąd pamiętam, zawsze mogłam liczyć na jakiś fajny kostiumik z jej strony. Jak byłam mała sprawa wyglądała prosto: o ile nie było to wstrętnie różowe i mieściło się granicach mojego odzieżowego gustu (a więc w zasadzie zawsze, bo w wieku kilku lat ma się na to wyjebundo) to ubierałam wszystko jak leci, sprawiając jej chyba ogromną radochę. Pamiętam te czasy, codziennie mogłam ubierać co innego, bo było tego na pęczki. A w przedszkolu miałam najpiękniejszą suknię księżniczki ever. Gdybym z tego nie wyrosła to pewnie czasem dla samej przyjemności "bycia ksieżniczką" latałabym w tym po akademiku (i wzbudzała pewnie niemałą sensacje). 

Potem pojawił się problem - mała Grażynka, która zabierała mamie czas i stwarzała mi konkurencję w dopchaniu się do maszyny. Nie było już sukienek na zawołanie. Moje super "projekty" musiały czekać na realizację tygodniami, za to mała Grażka zgarniała wszystko. Przejęła moją baśniową kreację po tych 8 latach, ale kurczę wyglądała w niej nawet lepiej niż ja, bo miała jeszcze wszystkie zęby, a mnie w tym okresie Wróżka Zębuszka odwiedzała jak szalona. W późnej podstawówce Mamcia zaprojektowała jej strój Jasminy, którego nie powstydziłaby się żadna hinduska księżniczka. Doczekała się też swojego stroju księżniczki w 6 klasie, ale z ręką na sercu muszę przyznać - mój był o niebo ładniejszy!!!
Grażka Jasmina.
Grażka Królewna, czy coś.
Będąc w gimnazjum dość niechętnie wymieniałyśmy się z Mamcią opiniami na temat ubrań. Ja miałam wtedy fazę "podoba mi się wszystko to, co nie podoba się Mamie". Głupie dziecko ze mnie było. Tym sposobem traciłam okazję na jakieś fajne wdzianko, a Grażka dalej wiodła prym, bo dała się Mamie ubierać. Na całe szczęście okres buntu w liceum minął i w okolicach studniówki mogłam liczyć na wyróżniającą się, srebrną przylegającą sukienkę z czarną siateczką. Strasznie mi się podobała, ale oprócz kilku studniówek więcej świata nie zobaczyła. Może doczeka się jeszcze swoich nowych "5 minut" w przyszłości, ale po co zakładać dwa razy tą samą sukienkę, skoro ma się tak utalentowaną Mamę? Chyba ją sprzedam... Ma tu ktoś rozmiar S/M i szuka srebrnej sukienki na wesele? :D

Żartowałam, takich rzeczy się nie sprzedaje. No chyba że za miliony. Jakiś czas temu znowu obudziła się we mnie "projektantka" i korzystając z byle okazji poprosiłam mamę o uszycie skromnej, miętowej sukienki, w której mogłabym hasać latem. Dwa dni jej pracy. Oto efekt:
Fajna, nie? Też nie sprzedam!
Wszystkie te kreacje to jednak "nic" w porównaniu z tym co wymyśliła mi Mamcia na "Bal Wiertnika" czy coś takiego (Kazik mnie zaprosił). Na topie w tym czasie były tłoczone tkaniny, ale wszystkie sukienki były szyte "na jedno kopyto", jak zawsze zresztą. Więc przysiadłyśmy obydwie któregoś wieczoru, zaczęłyśmy rysować i kombinować, a następnego dnia już wybierałyśmy odpowiedni materiał w sklepie z tkaninami. I tadaaam!
Zdjęcie zaraz po tym, jak wyszła spod igły. Z tyłu ma bajeczną "krzyżówkę" na plecach. Moja ulubiona <3
Mamusinych sukienek w swojej szafie trochę mam. Uważam je za ponadczasowe i należą one oczywiście do mojej ulubionej garderoby. Niestety, nie dysponuje super aparatem, by robić im zarąbiste foteczki, ale jak przyjrzysz się bliżej, to co myślisz? Rzucać wszystko i zostawać drugą Coco Chanel?*

*To był oczywiście żart. Tylko chemia! Buziaki! T.

UWAGA! JEŻELI SPODOBAŁA CI SIĘ MIĘTOWA LETNIA SUKIENKA - KONIECZNIE WEJDŹ NA MOJEGO FACEBOOKA. CZEKA CIĘ TAM NIESPODZIANKA! :)

PS. A to moja wymarzona kreacja - może kiedyś się doczekam...

2 komentarze :

  1. Śliczne sukienki!! W zyciu nie sprzedawaj!! ;) Mama przepięknie szyje ;) Zazdroszczę;) a myślę, że tą ostatnią też by uszyła - kwestia takiego zdobionego materialu. Ja to z moim szyciem mogę się schować w piwnicy ;) dopiero się uczę;) a co do talenu, to Coco Chanel nie... prędzej Marchesa ze względu na boskie sukienki ;) pozdrawiam! www.mojegotowanieiblogowanie.pl

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka