wtorek, 29 grudnia 2015

Święta, święta i po świętach!

Kiedyś średnio lubiłam święta. Zawsze kojarzyły mi się z obowiązkowym sprzątaniem, stresem, awanturami, bo trzeba zrobić to, a tamto jeszcze nie zrobione, bo prezent się może nie spodoba itp, itd. Można powiedzieć, że byłam typowym Grinchem. Im bardziej jednak jestem starsza, tym bardziej staje się wrażliwsza i sentymentalna. Można powiedzieć, że taki trochę ze mnie mięczak. Jak wyglądały u mnie święta i jak chciałabym, by wyglądały kiedyś?


Po pierwsze przygotowania do świąt zaczęłam już jakiś czas temu, mniej więcej w okolicach października. Udane prezenty dla moich rodziców to jeden z punktów na swego rodzaju wishliście, którą przedstawiłam Wam w tym poście. Z jednej strony obowiązek dawania sobie prezentów w Wigilię trochę mnie bulwersuje, bo jest mi strasznie przykro na myśl o dzieciach, które takich prezentów nie dostaną, a jeszcze bardziej mi smutno, kiedy pomyślę o rodzicach, którzy bardzo chcieliby dać swoim pociechom prezenty, ale nie mają za co. To przykre, jak bardzo w obecnych czasach telewizja karmi nas reklamami i idealnymi obrazami szczęśliwych świąt i w ogóle idealnych rodzin. Żadna rodzina nie jest idealna, to tak swoją drogą, w każdej kryją się jakieś mankamenty. Ale najbardziej smutne będzie to, kiedy taki maluch (zresztą nie tylko maluch, ale maluchów dotyka to najmocniej) pójdzie do szkoły, a tam zacznie się przechwalanie co kto dostał. Dlatego cieszę się, że istnieją różnego rodzaju organizacje pomagające tym najbiedniejszym w tworzeniu chociaż w małym stopniu świątecznej atmosfery, ale mam nadzieję, że kiedyś warunki w naszym kraju będą na tyle dobre, że nikt z pomocy takich organizacji nie będzie musiał korzystać.

Ale do rzeczy, koniec smętów! Planowanie prezentów zrobiłam z dużym wyprzedzeniem. Sumiennie odkładałam pieniążki z wypłaty, żeby mieć w ogóle czym dysponować :D. Myślę, że to była najtrudniejsza część planu, aczkolwiek mając motywacje w postaci super-zaskoczenia na twarzy rodziców jakoś mi to szło. Lubię dawać prezenty, bardziej nawet niż dostawać. Zawsze dobranie takiego prezentu to pewna trudność, ale jednocześnie jeśli uda Ci się trafić, to masz pewność, że znasz kogoś bardzo dobrze. Kiedy jeszcze byłam leserem :P i byłam na utrzymaniu rodziców, albo jeszcze wcześniej kiedy w ogóle z nimi mieszkałam, to zawsze moja Mama dostawała ode mnie i od Grażki kolczyki. Zawsze. Najgorzej jednak miał Tata, który musiał cieszyć się z bardzo prymitywnych prezentów w postaci skarpetek albo zestawu do golenia, ale mój Tata jest kochany i zawsze powtarzał, że jest zadowolony i że liczy się gest. Bo w sumie o to tu chodzi. Liczy się pamięć, sama chęć sprawienia komuś przyjemności. Teraz jestem mądrzejsza i mając do dyspozycji mniejszy fundusz i tyle wolnego czasu co wtedy postawiłabym na prezenty robione ręcznie. Zrobiłabym na przykład kubek dla Mamci, bo pija mnóstwo hebraty, ozdobiłabym go na swój sposób - jest tyle tutoriali w internetach! A Tacie napiekłabym pierniczków, bo to łakomczuch. Moja Grażka wymyśliła też sprytny pomysł dawania karnetów. Kiedyś dostałam od niej ręcznie ozdobioną książeczkę, gdzie na każdej stronie było napisane coś w stylu "zrobię Ci herbatkę", "pomasuję Ci plecy", "posprzątam Ci pokój" itp. Kiedy miałam ochotę mogłam dać jej "karnet" i ona wtedy musiała zrobić to, o co ją prosiłam. Też super :) 

No ale do rzeczy!!! :D Największym orzechem do rozgryzienia okazała się Grażka - to dziecko to gimbus wypisz wymaluj, chodząca rebeliantka. Strasznie ciężko spełnić jej wymagania, bo już nie śmiga w różowym, a to co powie Mama nie jest już święte (kiedyś jak Mama powiedziała, że sukienka jest ładna, to dla Grażki była ładna - teraz jest często na odwrót). Grażka zawsze podkradała mi moją bluzę z H&M - klasyczna czarna z białym napisem. Postanowiłam więc sprawić jej podobną z nieco bardziej adekwatnym tekstem na przodzie. Dała mi nawet przymierzyć! :)
Bluza - MOSQUITO
Ponadto dostała ode mnie zegarek z czachą, kupiony na AliExpress za parę złoty (klik), kilogramowe pudło ulubionych cukierków Quality Street i krem-korektor na krosty z Biodermy. Strasznie narzeka na trądzik, choć w cale nie wygląda źle, no i wiadomo - chce się malować, pindrzyć itp, jak to te dzieciaki z gimbazy. Więc niech ma, w każdym bądź razie ja mam satysfakcję na pewno, bo z podarków była bardzo zadowolona. Co więcej, spóźniony prezent, czyli conversy, które obok conversów pewnie nie stały jeszcze "idą", więc radość na pewno zostanie przedłużona. Tak, wiem, jestem kochaną siostrą :P

Z Mamcią poszło jak z płatka. Wiem, że uwielbia dbać o siebie, ładnie pachnieć, malować się, pindrzyć itp, itd. Pod tym kątem wrodziłam się do Taty, który ma odwrotnie i przez co Mama nie raz dawała mi do zrozumienia, że chyba coś "poszło nie tak" :D Ponadto kilka dni po świętach ma urodziny, więc prezent musiał być podwójny. Na gwiazdkę udało mi się uzbierać na jej ulubione perfumy (trafione perfumy to zawsze dobry prezent), do tego jakiś krem super-hiper-lifting i Mama aż pisnęła pod choinką. No wiecie, tyle lat dostawać kolczyki, to każda zmiana by ją chyba zadowoliła :D A na urodziny kolejna rzecz, która jak się okazało, była jej celem zakupowym od jakiegoś czasu - i serio to był zbieg okoliczności! Zestaw do manicure'u hybrydowego. Nie wiem nawet do końca, jak to się robi i czym to się różni od zwykłego lakieru (na pewno ceną!), ale Mamcia od razu rozgryzła co jest co i powiedziała, że będzie się na mnie uczyć. Spoko, oby tylko nie bolało.

Najgorszy był Tata. On nigdy nic nie potrzebuje. Jest typowym rodzicem, woli sobie odjąć, a dać komuś - najczęściej młodej albo mi. Jest przekochany! Ubrania, zegarki, portfele itp nie wchodziły w rachubę, bo takie rzeczy to ja wiem, że sam sobie może kupić, tym bardziej, że muszą mu przypasować. Nie kupuje bo nie czuje takiej potrzeby, w przeciwieństwie do Mamci, która taką potrzebę ma 24/7. Chciałam, by jego prezent był czymś, niekoniecznie rzeczą, co by chciał, ale szkoda byłoby mu wydać na to pieniędzy. I tym sposobem wymyśliłam, że wyślę go z Mamą na koncert Sandry i tego gościa z Modern Talking. Bardzo lubi ich słuchać, więc mam pewność, że - o ile wokaliści nie będą fałszować - będzie się dobrze na koncercie bawił. Ponadto zarezerwowałam hotel, bilety na przejazd do Krakowa i takie tam, żeby jak najbardziej zaplanować mu dzień, bo on spontanów nie uznaje. Do tego oczywiście kilo michałków i Tata uśmiechnięty od ucha do ucha. :)
A to moja zdobycz gwiazdkowa - kolejna część HP po angielsku. Ekstaza!!!
Same święta przebiegły w tym roku nadzwyczaj spokojnie. Wszyscy robili to, co Mamcia kazała (Mamcia dominuje w domu bez dwóch zdań), nie było żadnych dram, Babcia nie marudziła, no ogólnie naprawdę było fajnie. Tylko garów nie ma komu zmywać, ale w końcu Tata pęknie... :D W przyszłości chciałabym, żeby na moim wigilijnym stole faktycznie było dwanaście dań. Teraz, kiedy robimy wigilię tylko dla siebie i Babci ograniczmy się do kilku, no bo kto to potem będzie żarł!? :D Tak czy siak w przyszłości na pewno na stole będą uszka z barszczem, pierogi z kapustą i grzybami, dorsz z zasmażką z marchewki, śledziki w oleju, sałatka śledziowa, racuchy, duuużo racuchów, makowiec, kanapeczki z pastami rybnymi (takie zrobiliśmy kiedyś w akademiku na wigilię i były pycha), piernik i kompot z suszu oczywiście... Kurde, więcej nie wymyślę. Ale właśnie takie dania bym podała na swojej wigilii, może do tego czasu wymyślę jeszcze te, których mi brakuje i będzie pełne dwanaście :D Ponadto, im jestem starsza, tym bardziej stadną osobą się staję :D To znaczy, że lubię przebywać z ludźmi, jestem na pewno mniej aspołeczna niż kiedyś i marzy mi się wigilia w jak największym składzie. Do tego ogień w kominku, zapach lasu unoszący się z odświeżacza powietrza (choinka tylko sztuczna, jak można dla paru dni przyjemności ścinać drzewko, które dla tej przyjemności musiało rosnąć tyleee czasu?), kolorowe prezenty pod choinką, śnieg i mróz na zewnątrz... mmmm....  się rozmarzyłam. A teraz jak na to spojrzę, to pierwsze co nasuwa mi się na myśl, to reklama kawy z telewizji, która obrazuje właśnie moją idealną wigilię. Taka jestem zmanipulowana! 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka